niedziela, 27 grudnia 2020

Rozdział Dwunasty

 Z wioski nie zostało się niemal nic. Domy spłonęły, wszędzie unosił się gęsty dym i smród palących się ciał. Mnóstwo niemagicznych ludzi straciło dzisiaj życie. Nikogo na szczęście nie zabiłam, ale wielu z nich raniłam. Raz rzuciłam klątwę torturującą na kobietę, ponieważ widziałam, że Delphi patrzy, a potem rzuciłam nią o ścianę, a jednak przeżyła. Szczęście w nieszczęściu.

Każda z nich jednak zabijała i się niczym nie przejmowała. Siały zniszczenie, jakby były do tego specjalnie wyszkolone, jakby naprawdę sprawiało im to niesamowitą przyjemność, a ja sama nie rozumiałam, jak mogły to robić. Cieszyłam się też, że miałam obok siebie Malfoya, który w jakiś sposób mnie wspierał, choćby tym, że po prostu nie byłam tutaj sama ze zgrają obcych mi dziewczyn, które miały zapędy sadystyczne.

Starałam się nikogo nie krzywdzić, ale widziałam, że Delphi mnie obserwuje, tak samo, jak dostrzegałam wzrok Nicole. One wszystkie patrzyły, na co mnie stać, sprawdzały, czy jestem godną córką Czarnego Pana, a ja musiałam udowodnić, że nią jestem. Dlatego uśmiechnęłam się z satysfakcją, gdy tuż przed nosem Nicole świsnęło moje zaklęcie i ugodziło w mugola, a ona sama aż odskoczyła do tyłu w totalnym zaskoczeniu. Niech lepiej uważa i nie wchodzi mi w drogę, mam nadzieję, że to zrozumiała.

    Widziałam także, że mnóstwo zaklęć zabijających rzucała Pansy, choć miała problem z celnością, ale starała się trzymać blisko mnie i Malfoya, To było naprawdę dziwne.

Nagle rozległy się syreny wozów strażackich, więc to był oczywisty sygnał dla nas, że pora się ulotnić, więc wszyscy pobiegliśmy do mioteł. Poza Delphini ona najpierw wcelowała różdżką w niebo i posłała zaklęcie, które wyczarowało wróżebnika. Dopiero potem dosiadła miotły, wzbiła się w powietrze, ale nie zakończyła tego, co zaplanowała, bo z jej różdżki wystrzeliły dwa kolejne wróżebniki, tylko te latały wokół niej. Jestem pewna, że mugolscy strażacy to widzieli, jednak nie mogłam się upewnić, bo musieliśmy odlecieć z miejsca zbrodni.

Byliśmy wreszcie na miejscu i znów mogłam zejść na ziemię, na szczęście. Mam nadzieję, że nie będę musiała w najbliższej przyszłości więcej latać, bo to zdecydowanie ponad moje nerwy. Tak samo, jak niespodzianka świrniętej siostry. Kto normalny wymyśla coś takiego? No kto? Pominę fakt, że ona rozminęła się z pojęciem normalności, jako idealne dziecko swoich rodziców.

    Nie chciałam myśleć o tych okrucieństwach, które musiałam robić tym biednym i niewinnym ludziom. Bo miałam świadomość, że musiałam, choć starałam się wyrządzać, jak najmniej szkody. Wiedziałam też, że moje zaklęcia nie zawsze były dobrym wyborem, że czasem sprawiałam, że bardziej cierpieli, ale jednak mogłam sobie wciąż powtarzać, że nikogo nie zabiłam. Moje sumienie było czystsze i spokojniejsze, choć nie byłam niewinna. Przez mnie ludzie ginęli i cierpieli. Ja krzywdziłam, a Malfoy zabijał za mnie.

– Draco, zostajesz z nami? – zapytałam.

– Od kiedy nie mówicie do siebie po nazwisku? – zapytała podejrzliwie Pansy, patrząc to na mnie, to na niego. Na Merlina, ona chyba serio była zazdrosna.

– Nie powinno cię to interesować, Parkinson – ucięłam. – I nie podsłuchuj z łaski swojej.

Chyba miałam już pomysł, jak będę mogła wkurzać Parkinson w Hogwarcie i wydawało mi się to bardzo satysfakcjonujące. Tymczasem jednak impreza u Delphini trwała i musiałam na nią wrócić.

***

    Następnego dnia miałam zaplanowaną kolejną lekcję z profesorem Snape’m, co było mi na rękę, bo mogłam mu opowiedzieć o wszystkim, co się działo. W porannym Proroku Codziennym była wzmianka o ataku na mugolską wioskę. W tym wszystkim tragedią było również to, że mnóstwo ludzi widziało dowód na istnienie magii, a nawet jeden z mugoli podobno zrobił zdjęcia, które ukazały się w ich gazetach. Ministerstwo Magii na pewno nie było w stanie tak po prostu rzucić na wszystkich zaklęcie zapomnienia i tego zatuszować.

W Proroku była także mowa o nietypowych symbolach oraz o czarowniku, który miałby być konkurencją dla Lorda Voldemorta. Bardzo mnie rozbawiło to stwierdzenie, jednak tylko śmierciożercy i Zakon Feniksa mieli świadomość, że to robota Delphini i jej zwolenniczek.

I moja.

    I Severus Snape także doskonale zdawał sobie z tego sprawę, o czym przekonałam się już wtedy, gdy jego usta opuściło pierwsze zdanie, zaraz po tym, gdy mnie zobaczył.

– Byłaś razem z nimi, Granger?

– Tak, panie profesorze – odparłam. – Wie pan, że musiałam – dodałam, chcąc się jakoś usprawiedliwić.

– Na Merlina, Granger, nie winię cię, ani cię z tego nie rozliczam. Domyślam się, że to był jakiś test dla ciebie – dodał.

– Na to wygląda – zgodziłam się z nim. – Draco także wysnuł taki wniosek, a one mnie obserwowały. Zwłaszcza Delphi i Nicole – wyjaśniłam.

– Jakim cudem znalazłaś się razem z nimi? – zastanowił się nauczyciel. No tak, przecież nie wiedział o spotkaniu towarzyskim u Dephini w pokoju. I dopiero w tym momencie, naprawdę uderzyło mnie, że tylko ja mogłam ich szpiegować. Snape nie miał żadnych informacji na ten temat, a Draco jedynie szczątkowe, przez co także nie potrafił ułożyć pełnego obrazu sytuacji, a brak informacji oznacza niebezpieczeństwo. Naprawdę musiałam jeszcze bardziej wniknąć w to wszystko, co robi Delphi.

    – Dephini organizowała u siebie imprezę i powiedziała, że muszę też być. Podobno Bellatriks kazała jej wprowadzić mnie w towarzystwo, jak to ona ujęła. Mówiła też coś o jakimś balu na koniec lata.

– Merlinie, myślałem, że już zaprzestaną tego typu głupot – mruknął Snape.

– Nie lubi pan bali? – podchwyciłam temat.

– Nie znoszę, a wierz mi, nie będę się mógł wymigać. Wtedy cię na pewno przedstawią – uznał.

– To już mi przekazała Delphi. Atak na tą wioskę był zaplanowany, ale dziewczyny o nim nie miały pojęcia. Mówiła, że to będzie niespodzianka, aczkolwiek… – urwałam w zastanowieniu, ponieważ nie dawało mu spokoju zachowanie Nicole. Od początku zdawało się, że ona wie więcej. Jej ubiór, który w niczym nie przeszkadzał podczas takiej akcji, te jej sprawdzające mnie spojrzenia i fakt, że była najbardziej śmiała wobec Delphi. – Wydaje mi się, że Nicole wiedziała o wszystkim. Miałam wrażenie, że ona też mnie sprawdzała, bo gdy tylko ją zobaczyłam, to obserwowała mnie bardziej, niż reszta z nich. Oceniała jak Delphini.

– Rosier? – dopytał, a ja przytaknęłam. – Kto tam jeszcze był?

– Lily Rosier, siostry Parkinson, Anastasia Anders i Emma Lynch. Dołączył też do nas Draco, ale tylko dlatego, że ja nie potrafię latać, a dostaliśmy się tam na miotłach.

– Cztery najbardziej zaufane – mruknął Snape. – I ich młodsze siostry.

– Powiedziała także, że to sprawdzian dla Lily i Pansy – dodałam.

– Coś jeszcze zaobserwowałaś, usłyszałaś? Delphi dzieliła się jakimś planami?

– Nic więcej, panie profesorze – odparłam. – Rozmawiały raczej o bzdurach; kosmetykach, wspominały Durmstrang, niczego konkretnego nie mówiły.

– Miej oczy i uszy szeroko otwarte i uważaj przy tym, Granger – polecił.

Zapadła na chwilę cisza. Snape zapewne chciał już przejść do zajęć, jednak musiałam się nagle odezwać, choć nie wiem dlaczego, ale czułam potrzebę, aby to powiedzieć.

– Nikogo wczoraj nie zabiłam.

    Snape popatrzył na mnie z zaskoczeniem, jednak tylko przez chwilę, bo szybko przywdział swoją typową maskę nieprzenikalności, którą miał na co dzień. Próbowałam odgadnąć, czy jakoś zareaguje, jednak nic więcej już nie udało mi się wyczytać z tego kamiennego oblicza.

– Wiesz, że dojdzie do tego prędzej, czy później. Być może jeszcze przed Hogwartem – oznajmił i miał rację. Wiedziałam o tym, ale ciężko było mi przyjąć to do świadomości.

– Wielu z nich skrzywdziłam.

– Przyzwyczaisz się – stwierdził.

– Można się do tego przyzwyczaić? – tym razem to on mnie zaskoczył.

– Człowiek potrafi do wszystkiego przywyknąć – oznajmił bez żadnych emocji. O czym myślał?

– To nie jest dobre – stwierdziłam.

– Nie powiedziałem, że to jest dobre, Granger. Jednak potrzebne, dla twojego przeżycia, dla Zakonu, Pottera i dla pokonania Czarnego Pana – dodał.

– Wiem – byłam zrezygnowana. – Jednak… Wczoraj na zajęciach z Rudolfem dywagowaliśmy na temat czy czarna magia jest dobra, czy zła i udowodnił mi, że można wykorzystać biało magiczne zaklęcia do krzywdzenia innych.

– To prawda – przyznał Snape. – Lestrange uczył się ciemnych mocy od poszewki, będzie dobrym nauczycielem.

– Powiedziałam, że trzeba być psychopatą, żeby rzucić zwykłe zaklęcie na człowieka.

– Często to ich zastosowanie powinno je definiować, jest wiele takich uroków, które są powszechne i nie są przeznaczona do rzucania na ludzi, a krzywdzą. Choćby zwykłe Incendio, czy Diffindio…

– To właśnie zrobiłam, panie profesorze – przerwałam mu. – Powiedziałam, że robią tak tylko psychopaci, a potem rzuciłam diffindo na mugola, a przecież to zwykłe, krawieckie zaklęcie rozpruwające.

– Zrobiłaś, co musiałaś, choć nie było to niehumanitarne – stwierdził.

– Humanitarnie Draco zaraz po tym potraktował go uśmiercającym – dodałam. – A ja jestem psychopatką i hipokrytką.

– Oboje wiemy, że w tej sytuacji to było właściwe.

– Tak – przyznałam.

– Przynajmniej tyle rozumiesz, to dobrze. Teraz musi dotrzeć do ciebie, że nie jesteś psychopatką, o ile się nie mylę, to nie zrobiłaś tego dla przyjemności. Jesteś jedynie hipokrytką – próbował mi przetłumaczyć. – Nie nadaję się na psychologa, Granger – dodał.

    Po rozmowie z nim poczułam się nieco lepiej, nie sądziłam, że tak bardzo potrzebowałam podzielić się tym z Severusem Snapem. To właśnie on mnie rozumiał w tej kwestii, na pewno też kiedyś coś takiego przeżywał, choć bez wątpienia jest o wiele twardszy, niż ja.

– Teraz musisz nauczyć się tak bronić umysł przed innymi, aby ten nie spostrzegł, że się przeciwstawiasz – wrócił do właściwego tematu. – Zapomnij o tym murze, musisz stworzyć nowy.

– Nie rozumiem – stwierdziłam. Po co kazał mi się uczyć czego, a potem o tym zapomnieć.

– Na Merlina, Granger, nie dosłownie zapomnieć – przewrócił oczami. – Ten twój mur z gryzącymi książkami jest dobry w sytuacji, gdy ktoś będzie się spodziewał, że się bronisz. Jednak, gdy Czarny Pan zechce zajrzeć ci w umysł, nie powitasz go barierą, bo stwierdzi, że coś knujesz. Musisz dać mu dostęp do swojej głowy.

– Wtedy podsuwam mu nic nieznaczące wspomnienia – stwierdziłam.

– To z nich robisz barierę – sprecyzował. – Musisz mieć gotowy mur, nie możesz się zastanawiać w trakcie, które wspomnienie udostępnisz, bo to cię rozproszy i osłabi.

– Wtedy nie utrzymam tego i zobaczy wspomnienia, których nie chcę pokazać, rozumiem – dodałam. Wydawało się to całkiem logiczne i sensowne. I nie wydawało się trudne.

– Aby twoje bariera ze wspomnień była bardziej wiarygodna, staraj się przeplatać najnowsze z tymi starszymi. Musisz także ją ciągle zmieniać, żeby się nie zorientował, że stawiasz jakikolwiek opór.

– W żadnej z książek, które przeczytałam o oklumencji, nie czytałam o tego typu barierze – zauważyłam. W zasadzie to jest najprostsza wizualizacja, a jaka genialna w swej prostocie.

– To mój pomysł, Granger. Nie wziąłem go z książek. Musiałem wymyślić coś, aby Czarny Pan się nie zorientował. Najpierw stosowałem to, co Ty chciałaś zrobić, czyli podstawianie wspomnień, ale im dalej się zagłębiał, tym bardziej mój opór słabł, więc musiałem to wytrenować – podzielił się ze mną. Zdumiałem się, że o tym mówi, ponieważ nauczyciel eliksirów był jednym z najbardziej skrytych ludzi, których poznałam.

– Pomyśl przez chwilę, jakie wspomnienia chcesz pokazać. Przygotuj sobie w głowie kilka sekwencji wspomnień, powiedzmy po pięć. Wejdę do twojej głowy i za każdym razem spróbuj pokazać mi zupełnie inne wspomnienia. Jeżeli dojdę do piątego i dalej będziesz w stanie mi stawiać opór, to pokaż mi poprzednie sekwencje, żebym potrafił ocenić, ile jesteś w stanie wytrzymać.

    Zapadła cisza, a ja próbowałam sobie to wszystko w głowie ułożyć i pomyśleć nad tym, co chciałam pokazać Snape’owi. Wbrew pozorom nie było to takie proste, jak się na początku wydawało, ale chyba łatwiejsze, niż wyobrażenie sobie idealnej barykady. 

    – Gotowa? 

    Nauczyciel wszedł do mojej głowy, a ja odrzuciłam chęć przed postawieniem go przed murem, który sobie wcześniej wyimaginowałam. Śmiesznie było oglądanie go radzącego sobie z gryzącymi książkami, choć teraz nie miałaby elementu zaskoczenia. Odsunęłam to jednak na bok i szybko pomyślałam o wspomnieniach, które przygotowałam sobie chwilę wcześniej. 

    Najpierw pokazałam mu lekcję w Hogwarcie, potem walkę w Ministerstwie, przeszłam do wczorajszej sytuacji, kiedy naprawiłam Mordkowi ubranie, hogwarcką bibliotekę i hałasujących uczniów, a potem profesor wycofał się z mojego umysłu.

    – Miałaś jakąś trudność z podsuwaniem mi tych wspomnień?

    – Nie, panie profesorze – w żadnym wypadku.

    Znów poczułam jego obecność w moim umyśle, więc szybko pokazywałam mu kolejne wspomnienia. Wigilia w Hogwarcie, spacer po błoniach, moment, gdy Draco pokazał mi sowiarnię, farbowanie włosów z Delphini, kolejną lekcję, a potem przeszłam do pierwszej sekwencji wspomnień, jednak przy ostatnim ledwo mi się udało. Miałam wrażenie, jakby nauczyciel próbował się przebić przez tę wizję, jakby próbował czegoś szukać. Niemal wyobraziłam sobie Severusa Snape’a, który rozdziera moje obrazy, aby dotrzeć do kolejnych.

    – Było trudniej, pod koniec. Pan coś robił, prawda?

    – Czarny Pan zawsze myszkuje po umysłach, szuka luk pomiędzy wspomnieniami, aby zobaczyć te, które go interesują. Jesteś lepsza, niż myślałem, Granger – ostatnie zdanie było niczym muzyka dla mych uszu. Czy Severus Snape właśnie mnie pochwalił?

    – To nie była pochwała, tylko stwierdzenie faktu. Nie chwalę Gryfonów, nie rób już  tej miny – stwierdził. – Idziemy dalej, trzecia sekwencja, Granger.

    Wiedziałam, że będzie robił wszystko, aby mi się nie udało, więc musiałam się maksymalnie skupić, aby utrzymać swoją niby tarczę ze wspomnień. Herbatka u Hagrida, wakacje we Francji, mecz quiduttcha, spacer po moim rodzinnym miasteczku, eksplodujący dureń z Ginny i Luną, później przeszłam do pierwszej sekwencji, udało mi się ją utrzymać, mimo że czułam nacisk umysłu Snape’a na mój i przeszłam do drugiej. Już miałam udostępnić mu ostatnie wspomnienie, kiedy straciłam kontrolę, a wspomnienia same zaczęły się pojawiać. Moment, gdy rzuciłam diffindo na mugola, rozmowa z Rudolfem w sowiarni, moje pojednanie z Malfoyem nad ciałami rodziców…

Wycofał się.

– Tych wspomnień nie chciałam nikomu pokazywać – powiedziałam cicho. Zwłaszcza tego, gdy krzywdziłam niewinnego. Teraz Snape widział na własne oczy, co zrobiłam.

– Bardziej mnie zainteresowała ta sowiarnia – mruknął. – Uważaj na Rudolfa, jest człowiekiem zagadką.

– Jak pan?

– Nie wiem, Granger. Nikt nigdy chyba nie potrafił do końca go rozszyfrować. Po prostu uważaj – polecił. – Na dzisiaj koniec. Przygotuj sobie kilka albo i kilkanaście sekwencji wspomnień, jutro będziemy ćwiczyć dalej. Muszę wracać do Hogwartu.

– Przecież nie ma jeszcze zajęć. Spędza pan wakacje w Hogwarcie?

– Niezupełnie. Pracuję nad pewnym eliksirem i potrzebuję dostępu do laboratorium i zbliża się pora, kiedy muszę dodać kolejny składnik. Ćwicz, Granger.

I Postrach Hogwartu zostawił mnie samą w bibliotece.

______________________________________________

Planowałam wrzucić rozdział na święta, ale się nie wyrobiłam, jak zawsze^^ :). Tekst nie był betowany. Mam nadzieję, że mieliście udane święta, a teraz pozostało mi jedynie życzyć udanego Sylwestra :)

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się to że Hermiona jest sobą mimo wszystko. Jednak czekam na tą gorszą stronę. Mimo wszystko patrzenie na śmierć albo nawet przyczynianie się do niej musi ją powoli zmieniać :/
    by-tala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo będę starała się, aby mimo wszystko pozostała sobą, choć sytuacja w jakiej się znalazła i te wszystkie śmierci i również te, które popełni nieco ją zmienią. No i nie wszystko od razu :D Nie chcę robić z tego opka typowego blogaskowego opka, jakich pełno o córkach Voldka :D

      Usuń
  2. kiedy następna część ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to nie potrafię odpowiedzieć na pytanie. Mam 13tkę rozpoczętą, ale na marzec i i kwiecień nawet nie zaglądałam do tego opka i NBW, bo z okazji Camp NaNoWriMo skupiłam się zupełnie na innym projekcie, ale to nie znaczy, że porzuciłam opowiadanie. Coś się pojawi :D

      Usuń
    2. Chociaż teraz jak tak patrzę, to rzeczywiście dawno nie było rozdziału... ;c

      Usuń