poniedziałek, 25 marca 2019

Rozdział Piąty

Betowała niezastąpiona: Teina.
Wróciłam z biblioteki do pokoju, tym razem ani na moment nie gubiąc drogi i bez niczyjej pomocy. Lestrange próbował o dziwo nawiązywać ze mną jakąś rozmowę, ale dość szybko i stanowczo go odesłałam. Nie miałam zamiaru spoufalać się z żadnym z śmierciożerców, a tym bardziej z mężem Bellatriks. Na Merlina, jak pomyślę, że ta kobieta jest moją matką, że to ta wariatka mnie urodziła, to aż mnie skręca. Nie wiem, kto jest gorszy – Voldemort, który morduje, bo lubi w imię swoich bezsensownych poglądów, czy fanatyczna kobieta, wpatrzona w niego jak w obrazek. Dziwne, że nie przekazali mi swego szaleństwa w genach. I chwała Merlinowi za to!

W pokoju czekała na mnie kolacja, przyniesiona przez skrzata. Zjadłam odrobinę i zabrałam się za kolejną książkę, ponieważ nie byłam senna. Przeczytałam niemal połowę i dopiero wtedy postanowiłam się położyć, jednak jeszcze długo nie udawało mi się oddać władaniu Krainy Morfeusza. Kręciłam się z boku na bok, stale poprawiałam poduszkę, ale nie potrafiłam znaleźć wygodnej pozycji do snu, a co gorsza, nawet nie chciało mi się spać.
Denerwowałam się. I to bardzo.
Wciąż pamiętałam o czekające mnie rano lekcji oklumencji z Malfoyem i wcale nie uśmiechało mi się to, że będzie właził mi do głowy. Zawsze był moim wrogiem i choć teraz wydawał się grać w tej samej drużynie, to nie zmieniało to faktu, że raczej nie zostanie moim przyjacielem i podchodziłam do niego z ogromnym dystansem.

Draco Malfoy miał przełamać największą dzielącą nas barierę — miał poznać moje myśli i wspomnienia. Coś, co należy tylko do mnie; coś, czego nikt inny nie powinien zobaczyć. Ujrzy świat moimi oczami.
Zdecydowanie tego nie chciałam, ale nie miałam wyboru. Pocieszałam się myślą, że profesor Snape za nim ręczy, a przecież jemu mogę zaufać. O wiele bardziej wolałabym, aby to on mnie uczył, jednak nie miałam na to wpływu.

Nawet nie wiem, w którym momencie przerwałam swoje myśli i zasnęłam. Obudził mnie charakterystyczny trzask, a gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że skrzat podał mi śniadanie.
– Dzień dobry, panienko – powiedział i ukłonił się do podłogi.
– Dzień dobry, Grabku – odparłam i ziewnęłam. Czułam się bardzo zmęczona, ale musiałam wstawać. Wiedziałam, że w tym samym czasie w jadalni także trwa śniadanie, a przecież po nim miałam rozpocząć lekcje z Malfoyem. Zdecydowanie musiałam się uspokoić. Przypomniałam sobie, że powinnam także zrobić coś jeszcze.
– Grabku – odezwałam się. – Prosiłabym cię, abyś od jutra nie przynosił mi posiłków do pokoju, jeżeli cię o to nie poproszę.
– Panienka nie jest zadowolona ze służby Grabka? Grabek natychmiast się ukaże, tylko nie panienka nie mówi nic…
– Nie zamierzam nic nikomu mówić – powiedziałam szybko. – Od jutra będę jadała posiłki ze wszystkimi.
– Jeżeli panienka sobie tego życzy, to tak będzie – odparł natychmiast skrzat. – Czy mogę coś jeszcze zrobić dla panienki?

Miałam ochotę powiedzieć mu, aby przestał mnie nazywać panienką, ale wiedziałam, że to jest bezcelowe.
– Nie, dziękuję ci, Grabku – odparłam z uśmiechem, a już po chwili skrzata nie było w pokoju.
Zjadłam śniadanie, ale to wcale nie sprawiło, że mniej się denerwowałam. Wciąż kołatało mi się w głowie, że zaraz Malfoy będzie grzebał mi w głowie. Ze zdenerwowania pociły mi się dłonie, które wytarłam o spodnie, a nogi miałam jak z waty.

Do jego pokoju dotarłam szybko, a on natychmiast pozwolił mi wejść, czekał na mnie. Od razu ustaliliśmy, że lepiej, jeżeli będziemy się uczyć u niego. Jest mniejsze prawdopodobieństwo, że zastanie nas Voldemort, a przecież do mnie może przyjść. Teoretycznie do niego także, ale po co?
– Gotowa? – zapytał, a ja pokiwałam głową. – Znasz teorie, prawda?
– Tak – odparłam, lekko podenerwowana.
Draco przyglądał mi się przez chwilę, a ja miałam wrażenie, że przeszywa mnie tym wzrokiem na wskroś, jakby nie wystarczyło, że zaraz zajrzy mi w myśli.
– Na Merlina, Granger! Wyluzuj! – powiedział w końcu. – Czego się boisz?
– Nie boję się, nie chcę tylko żebyś grzebał mi w głowie – powiedziałam.
– Granger, wiem, że masz opory, ale…
– Dla ciebie to pestka, ale jak zajrzysz mi do umysłu, to poznasz wszystko; moje myśli, wspomnienia… Nie chcę przed nikim się aż tak odkrywać – wyjaśniłam szybko. – A zwłaszcza przed tobą, ponieważ byliśmy wrogami!
– Byliśmy, Hermiono – powiedział z naciskiem. Czy celowo użył też mojego imienia? – Musimy sobie zaufać. Ty mi, ja tobie.
– To nie takie proste…
– Nikt nie powiedział, że to będzie proste – przerwał mi. – Myślisz, że ja niczym nie ryzykuję? Czarny Pan nie jest pewny, czy może na tobie polegać. Wie, że jesteś przyjaciółką Pottera i na pewno zaczniesz działać przeciw niemu. Jeśli zobaczy, że ci w tym wszystkim pomagam, to spalisz siebie, mnie i Snape’a. Myślisz, że nie boję się ci zaufać? Mamy wojnę, do cholery jasnej!
Miał rację, wiedziałam o tym.
– Cokolwiek zobaczę, nikt się o tym nie dowie. Nikt. Obiecuję ci to, rozumiesz?
– Tak – powiedziałam cicho. Bardzo chciałam mu zaufać, ale nie potrafiłam. Zbyt długo byliśmy wrogami. – Zaczynajmy.
– Znasz teorię, prawda? – pokiwałam głową. – Rzucę na ciebie zaklęcie, a ty spróbujesz się bronić. Nie obiecuję, że uda ci się za pierwszym razem. Gotowa?
– Tak – odparłam, choć wiedziałam, że wcale tak nie było.
– Raz, dwa, trzy! Legilemens!

Mimo że się tego spodziewałam, miałam wrażenie, że Draco wdarł się do mojej głowy niespodziewanie, a ja nie mogłam zrobić nic, aby się przeciwstawić. Próbowałam wyobrazić sobie mur z książek, aby go jakoś powstrzymać. Wiedziałam, że muszę stworzyć barierę, ale nim zdążyłam to zrobić, Malfoy już widział moją ostatnią rozmowę z profesorem Snape’em. 

Wycofał się z mojej głowy, nie przeglądając kolejnych wspomnień. Dziwne. Myślałam, że skorzysta z okazji, więc jego zachowanie było dla mnie miłym zaskoczeniem.
– Wiesz, że musisz stworzyć mur albo coś, co odgradza twoje wspomnienia, prawda?
– Wiem, tylko… nie zdążyłam.
– Skoncentruj się – powiedział spokojnie i odczekał chwilę, a ja w tym czasie zaczęłam w głowie budować mur z książek. Grube tomiszcza poukładane wokół mojego umysłu, wysoko do góry, aby nikt się nie przedostał. Choć po tym, jak profesor Snape szybko się uporał z moją barierą, nie wątpiłam w to, iż Malfoy uczyni to samo.
Legilemens!

Zaklęcie nadeszło niespodziewanie, ale Malfoy nie wdarł się od razu do wspomnień, a zatrzymał się jedynie na chwilę. Widziałam jego postać, jak kręci się obok książek, a potem te nagle stają w płomieniach. Po chwili został z nich tylko popiół, a za nim kłębiące się wspomnienia. Malfoy miał je na wyciągnięcie ręki i w każdej chwili mógł wybrać dowolne z nich, aby je zobaczyć, jednak tego nie zrobił. Wycofał się.
– Mur z książek? – parsknął śmiechem. – Serio? Tylko ty mogłaś wpaść na coś takiego – zaśmiał się. – Widzisz, że są bardzo kruche, prawda?
– Nie zdążyłam wymyślić nic innego – mruknęłam lekko zirytowana. Nienawidziłam, gdy coś mi nie wychodziło, gdy nie byłam w czymś dobra, a do tego to Malfoy był świadkiem mojej porażki. Jednak śmiał się tylko przez chwilę, a potem spoważniał. 

– Musisz wymyślić coś trwalszego – poradził spokojnie, obracając różdżkę w dłoni. Przestał szydzić, a naprawdę starał się przekazać mi swoją wiedzę. To było coś zupełnie nowego. – Zastanów się, co będzie dobrą zaporą twojego umysłu. To musi być coś trudno dostępnego, coś, przez co nie można przebić się łatwo. Książki spłoną, ogień można szybko ugasić, mur skruszyć… – wyliczał, a ja zastanowiłam się nad jego słowami.
– W żadnej książce nie pisali o tym. Było tylko, że muszę stworzyć barierę, która oddziela mój umysł od wszystkiego.
– W książkach piszą ogólnie, a to moja teoria – powiedział z lekkim uśmiechem. – Snape mnie uczył, to on mnie na to nakierował, gdy powiedział, że muszę wymyślić coś trudno dostępnego. Zrozumiałem, że nawet najgrubszy mur da się zniszczyć.
– Co jest twoją barierą? – zapytałam zaintrygowana jego słowami. Coś mi podpowiadało, że wymyślił coś, co zdecydowanie mnie zaskoczy. Nie wiedziałam, dlaczego odniosłam takie wrażenie
– Sama się przekonaj – stwierdził, a na jego wargach pojawił się zawadiacki uśmiech.
– Mam wejść do twojej głowy? – upewniłam się.
– O ile zdołasz – dodał. – Znasz zaklęcie, nie będę się bronił, tylko ty i moja bariera – patrzył na mnie tak dziwnie. Wiedziałam, że musiał wymyślić coś dobrego, bo był naprawdę pewny siebie, a przecież Malfoy nie był głąbem, tego też miałam świadomość. 
Nigdy nie rzucałam tego zaklęcia, ponieważ nie miałam potrzeby wdzierać się w cudze myśli, ale znałam teorię, jak zawsze.
Legilemens – powiedziałam,
Znalazłam się na skale, a wokół wiał wiatr. Rozejrzałam się. Dookoła była woda; ciemna i głęboka, a jej fale uderzały o skałę, niemiłosiernie przy tym szumiąc i rozbryzgując chłodną ciecz na wszystkie strony. Gdzieś w oddali ujrzałam kłębiące się wspomnienia Dracona. To wyglądało niesamowicie; taka świetlista kula ze skrawków wspomnień na tle oceanu, nieco się nad nim unosząca. To było piękne, ale i niebezpieczne zarazem… i nie do pokonania. Co ja niby miałam zrobić? Skoczyć i przepłynąć? Wiatr jest silny, a wspomnienia daleko, nie dałabym rady.

Wycofałam się. On nie zbliżał się do mych wspomnień, więc ja też zamierzałam uszanować jego prywatność, zwłaszcza że zaufał mi na tyle, że pozwolił mi wejść do swojej głowy.
– To było niesamowite – powiedziałam, patrząc na Malfoya z podziwem. – I chyba nie do przejścia – stwierdziłam całkiem poważnie.
– Bo to nie ma być do przejścia – stwierdził. – To musi być zapora nie do pokonania. Pomyśl nad tym, bo to najprostsza rzecz. Kolejny etap jest trudniejszy.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Dzisiaj pomyśl nad barierą, resztą na razie nie zaprzątaj sobie głowy. Jutro o tej samej porze?
– Dobrze – zgodziłam się. – Od jutra będę jadła ze wszystkimi, żeby nie nabrali podejrzeń.
– To dobrze, powinnaś była to już dawno zrobić – przyznał mi rację, jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
– Co jeśli Voldemort będzie chciał wtedy zajrzeć do mojej głowy i wszystkiego się dowie? Może jeszcze nie powinnam tak ryzykować?
– Czarny Pan rzadko jada posiłki razem z nami. Nie bój się, Granger.
– Pójdę już, pomyślę nad barierą.
Malfoy już mnie nie zatrzymywał, a ja wyszłam z jego pokoju. Miałam zamiar udać się do swojego, jednak pomyślałam nagle o bibliotece. Może tam uda mi się coś wymyślić? Książki zawsze mnie uspokajały i pomagały w myśleniu, więc może wśród nich wpadnę na jakiś pomysł.

Dotarłam do niej bez problemu, tym razem nie gubiąc drogi. Gdy już weszłam do środka, przez chwilę pojawiła mi się w głowie myśl, że może nie powinnam, bo przecież mogłam spotkać tu Voldemorta albo tę wariatkę Bellatriks. Na szczęście, nie zauważyłam nikogo. Nie zawróciłam, a podążyłam w głąb pomieszczenia do miejsca, w którym rozmawiałam z profesorem Snape’em. W gruncie rzeczy był to bardzo przyjemny zakątek i mogłabym tu spędzić mnóstwo czasu.

Przemierzałam regały, poznawałam działy i biblioteczne ścieżki. Już podczas pierwszej wizyty tutaj dostrzegłam, że to całkiem spory labirynt, a zarazem świetna kryjówka. Podczas potencjalnej ucieczki, mogłabym swobodnie lawirować pomiędzy półkami i nie zostać złapana. A może jako barierę do mojego umysłu, stworzyć labirynt, którego nie da się zniszczyć? Tylko z czego on mógłby być? Książki, czy drewniane regały spłoną, żywopłot także łatwo zniszczyć, co więc będzie trwałe? Może skała? Wielkie, twarde skały, porośnięte ostrymi i kłującymi cierniami, aby mogły przypadkiem zranić wroga. Tak, to dość dobry pomysł, choć musiałam jeszcze nad nim pomyśleć. Wciąż pamiętałam o zaporze Dracona, która naprawdę robiła wrażenie. Labirynt jest do pokonania, więc muszę to jeszcze bardziej rozbudować, aby mój umysł był bardziej niedostępny, a to, co w nim skrywałam, było tylko moje.

Zatrzymałam się nagle przy jednej z półek, ponieważ dostrzegłam książkę o oklumencji. Wcześniej jej nie widziałam, więc bez zastanowienia sięgnęłam po nią. Wydała się intrygująca i chciałam się z nią zapoznać. Zabrałam ją z regału i podążyłam w stronę miejsca, gdzie jak mi się wydawało stały fotele, o ile nie pomyliłam drogi. Na szczęście tak się nie stało. Zajęłam miejsce i już miałam otworzyć tomiszcze, kiedy mój wzrok padł na osobę siedzącą naprzeciwko, której nie zauważyłam na samym początku.
– Przeszkadza ci moja obecność, pani? – zapytał, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem igrającym na wargach. – Natychmiast wyjdę, jeśli chcesz zostać sama – dodał uniżenie. Czyżby znów próbował mi się przypodobać tymi miłymi słówkami i zdawkowymi uśmiechami? Tego nie wiedziałam, ale jeżeli sądził, że cokolwiek  wskóra, to był w ogromnym błędzie.
– Nie przeszkadzasz mi, Lestrange – powiedziałam w końcu i spokojnie otworzyłam książkę. W zasadzie nie rozumiałam, czemu go nie odesłałam. Był groźnym śmierciożercą, a ja byłam tutaj z nim całkiem sama. Mimo to nie czułam przed nim strachu. Nie, żebym lękała się, iż chciałby mi coś zrobić. Już zauważyłam, że słudzy Voldemorta czują przede mną respekt, nawet jeżeli tego nie pragnęłam, a jednak tak właśnie było.
Próbowałam się skupić na czytaniu, jednak od kilku minut po prostu mi się to nie udawało, a wszystkiemu winien był nie kto inny, jak mąż mojej stukniętej rodzicielki. Rudolf Lestrange zaczął mnie irytować, choć w zasadzie nie robił niczego złego.
Nie odzywał się, nie zakłócał ciszy, nawet stronice książki przewracał bezszelestnie, a jednak okazał się bardzo denerwującym towarzyszem. Jedyne, co mu mogłam zarzucić, to… jego wzrok. Te przenikliwe spojrzenie i błąkający się lekki uśmiech na wargach, taki jakby nieco zawadiacki.
– Dlaczego to robisz? – zapytałam nagle.
– Obawiam się, że nie rozumiem – odparł. Po co grał głupiego? Przecież często na mnie spoglądał. Chyba nie sądził, że tego nie dostrzegłam? Na Merlina, przecież nie byłam idiotką!
– A ja sądzę, że doskonale mnie rozumiesz, Lestrange – odparłam zirytowana, wbijając w niego twarde spojrzenie. – Obserwujesz mnie.
– Pani, czy to moja wina, że twój urok nie pozwala mi oderwać od ciebie wzroku? – zapytał z tym swoim uśmieszkiem. Ten śmierciożerca naprawdę sądził, że uda mu się mi przypodobać w taki sposób? Niebywałe! I myśli, że co przez to osiągnie? 
– Nie rób tego więcej – ostrzegłam. A może powinnam kazać mu stąd wyjść? Zastanawiałam się, czy nie jestem za miękka, czy nie powinnam być przypadkiem bardziej stanowcza. Voldemort musiał widzieć we mnie idealną córką i musiałam mieć posłuch u jego sługusów. Nie mogłam pozwolić, aby weszli mi na głowę.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – Na Merlina, czy ten człowiek cały czas się uśmiechał?! Nie mogłam się tak po prostu nie zastanawiać, o co mu chodzi i nie myśleć o tych jego nieodgadnionych spojrzeniach, przyjemnym głosie i enigmatycznych uśmiechach. Był irytujący!

Odwróciłam swoją uwagę od śmierciożercy i wreszcie skupiłam się na książce, tym razem naprawdę udało mi się czytać przez jakiś czas. Lestrange chyba zrozumiał, że niczego nie wskóra i dał mi spokój. Przynajmniej miałam taką nadzieję, bo szybko przekonałam się, że nic nie trwa wiecznie. No na Merlina, naprawdę wreszcie udało mi się skupić swoją uwagę na tekście zawartym w lekturze, aż w pewnym momencie dostrzegłam, że on już nie czyta i na mnie zerka, tym razem nawet się z tym nie kryjąc. Po prostu odłożył książkę na bok i patrzył wprost na mnie, bez żadnego skrępowania.
O nie! Tak nie będzie. Miałam go dosyć, naprawdę! Zatrzasnęłam tomiszcze i spojrzałam prosto w jego oczy. W pierwszej chwili chciałam wyjść, ale szybko się opamiętałam.
– Zostaw mnie samą – rzekłam, nie spuszczając wzroku nawet na moment. Mój głos był stanowczy, nieznoszący sprzeciwu. Lestrange musiał wiedzieć, że nie może pozwolić sobie na zbyt wiele. Tym razem nie zamierzałam ustąpić. On też spoważniał, a z jego oblicza wreszcie zszedł ten uśmiech.
– Uraziłem cię?
– Moje polecenie było niejasne? 
– Zrobię, co każesz, pani. – Wstał i wyszedł, wreszcie pozostawiając mnie samą w książkowym królestwie. Mogłam w spokoju doczytać rozdział, który mnie zainteresował, jednak nie potrafiłam, bo zbyt wiele myśli krążyło mi po głowie. Ostatnio miałam wiele problemów i wygląda na to, że ten konkretny śmierciożerca zalicza się do kolejnych. Ewidentnie coś kombinował, ale co? Jego zachowanie było dość dziwaczne i irytujące. Może powinnam porozmawiać o nim z Malfoyem? Może on coś wie na jego temat?

Emm, dobry wieczór!
Nie umiem się bawić w systematyczność ;c.

8 komentarzy:

  1. Nie wierzę 😮 Nowy rozdział. Teraz tylko czekać na następny ❤ Kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy go nie porzuciłam, więc prędzej, czy później by się pojawił :) Bardzo mi z tego powodu miło:)

      Usuń
  2. Witaj. Czy będziesz kontynuować to opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że dopiero teraz odpisuję, ale tak jakoś głupio mi było pisać, że tak, mając świadomość, że nie mam ani zdania z kolejnego rozdziału. Dzisiaj się zawzięłam i mam już większość część szóstki, więc śmiało mogę powiedzieć, że tak; będę kontynuować te opowiadanie.
      Te pytanie mnie bardzo zmotywowało, dziękuję ♥

      Usuń
  3. Witam
    Znalazłam te opowiadanie na wattpadzie, później na blogu i bardzo jestem ciekawa dalszych losów naszych bohaterów. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania widać,że wszystko co się dzieje jest przemyślane. Czy będzie kolejny rozdział ? Mam nadzieję,że nie porzucisz tej książki. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ;)
      Na pewno w tym roku nic już się nie pojawi, ale mam część szóstego rozdziału ;) Nie zamierzam porzucić tego opowiadania, choć samo pisanie idzie mi topornie i rozwleka się w czasie.

      Bardzo dziękuję za miłe słowa ;)

      Usuń
  4. Bardzo się cieszę :)
    Super ! Nie mogę się doczekać i będę czekać z niecierpliwością. Jedno z najlepszych ff jakie czytałam. Nie ma za co dziękować. Stwierdzam fakty ;)
    Czy będziesz kontynuować wstawianie opowiadania na Wattpad czy raczej na blogu ?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przyznam się, że szóstka jest już u bety. Nie wiem co mnie napadło, bo nie sądziłam, że się wezmę za pisanie, ale tak wyszło, jakoś po Twoim komentarzu i dostałam zastrzyk motywacji :D
      Co do Wattpada to nie wiem. Skupiam się na blogu, a tamtego portalu po prostu nie lubię i zaglądam tam naprawdę rzadko, więc w sumie ciężko mi powiedzieć.

      Również pozdrawiam! ;)

      Usuń